Już od dawna wiadomo, że moda nie dotyczy tylko tego, co pokazywane jest na wybiegach Tygodni Mody. Równie istotne w procesie kształtowania trendów jest to, jak wyglądają i co noszą goście zasiadający w pierwszych rzędach na najważniejszych pokazach sezonu. Każde z miast, w których odbywają się Tygodnie Mody, jest wyjątkowe, cechuje się własnym klimatem, specyficzną atmosferą. Moimi ulubionymi są od dawna Paryż i Nowy Jork, a w tym sezonie szczególnie zachwyciły mnie nie tylko pokazy, a przede wszystkim moda uliczna tych miast.
Na początek świeże, energetyczne, a zarazem niezwykle lekkie New York City, gdzie luz i nonszalancja mieszają się z elegancją i tradycyjnym szykiem. W tym mieście zaczyna się nowy sezon, wyznacza się pewien tor. Przy tym, w Nowym Jorku nie zapomina się, że moda to zabawa, niekończące się możliwości, kreacja, w której forma jest równorzędna z treścią.
Z kolei Paryż jest nieco bardziej poważny, świadomy odpowiedzialności, jaką niesie miano stolicy mody. Może nie ma w nim tyle spontaniczności, co w NY, a więcej wyrafinowania i luksusu. Nawet najprostsze stylizacje, takie jak niezawodne połączenie męskiej koszuli i wąskich spodni, zwieńczone są wyszukanymi dodatkami, a z kolei najbardziej wybujałe kreacje nosi się z typową europejską klasą.
source - style, harpers, grazia, fashionologie, collagevintage, vogue