Zachwyciła mnie pewna abstrakcyjność tej kolekcji, jej mocne związanie ze sztuką. Raf Simons na nowo interpretuje minimalizm Jil Sander, robi to po swojemu, choć z dużym ukłonem w stronę założycielki marki. W tym sezonie posłużył się czystą, precyzyjną geometrią, proponując wyraźnie zarysowane sylwetki o prostych liniach.
Sporym zaskoczeniem są dla mnie dodatki przełamujące surowość form, kobiece toczki i woalki, a także organiczne wzory uczynione jednym z głównych motywów kolekcji. Cenię Rafa Simonsa za konsekwencję i precyzyjną, trzeźwą wizję, która nie polega na efekciarstwie i sezonowej przydatności.
źródło: style
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz