A.L.C to, podobnie jak Kahlo z poprzedniego posta, marka która opiera się na świetnych basicach. Ponadczasowych, prostych i niezastąpionych elementach garderoby. W projektach Andrey Lieberman nie ma nic wymyślnego, ale jest świetne wyczucie tego, czym jest nowoczesny, funkcjonalny design. W tym sezonie projektantka bardzo dyskretnie nawiązuje do ubiorów japońskich, korzystając zarówno z faktury, jak i formy kimona. Niekiedy jest to bardziej przystępna wersja ubrań Chloe czy Stelli McCartney i nie ma w tym nic złego. To rzeczy, które można nosić, pokochać i powracać do nich co sezon. Być może właśnie ta niezobowiązująca prostota, trafiająca idealnie w potrzeby współczesnego klienta, zaimponowała radzie CFDA, która razem z amerykańskim Vogue nominowała A.L.C do corocznie przyznawanej nagrody CFDA/Vogue Fashion Fund.
source - style
Lubię, bo te rzeczy można z łatwością przetransportować do własnej szafy i używać zawsze i wszędzie. Ale nazwa cały czas kojarzy mi się z typem jakiejś rakiety obronnej :D
OdpowiedzUsuń