Michael Kors od zawsze kojarzył mi się z klasyką i luksusem. Pamiętam jego proste, wysmakowane i eleganckie projekty dla Celine, na długo przed tym jak markę zrewolucjonizowała Phoebe Philo. Później Kors przypomniał mi się występami w Project Runway, gdzie co tydzień oceniał starania młodych projektantów, wykazując się specyficznym poczuciem humoru. Niedawno Michael obchodził okrągłą rocznicę działalności - 30 lat w biznesie. Dlatego swoim pokazem na jesień zima 2012 powrócił do korzeni - lat 70. Cekiny, drapowania, kombinezony - jednak bez odrobiny kiczu, za to z pełnym wysmakowaniem.
Doskonałej jakości materiały, proste fasony - z jednej strony zachowawcze, z drugiej - klasycznie eleganckie. Bez przesady, zrelaksowane, a wciąż stylowe. Począwszy od lejących się kombinezonów, piżamowych spodni na fajnych dzianinach skończywszy - to idealne, miejskie ubrania dla dojrzałych kobiet ceniących wygodę i luksus. Minusem są jedynie ostentacyjne futra.
W tym sezonie Kors zaskoczył mnie dodatkami - piękną biżuterią i butami. Plusem jest też to, że na wybiegu pojawiło się sporo znanych, a dawno niewidzianych twarzy -Danielle Zinaich, Angela Lindvall oraz Frankie Ryder. Praktyczne podejście i głowa do interesów na pewno zapewnią Korsowi kolejne dekady w biznesie.
źródło:style
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz