poniedziałek, 17 października 2011

alexander mcqueen spring summer 2012 details

Początkowo byłam umiarkowaną entuzjastką zatrudnienia Sarah Burton w marce pozostawionej przez McQueena. Swoją poetycką kolekcją z zeszłego lata dodała nieco lekkości i światła do projektów Alexandra- zwykle mocno intrygujących, mrocznych, niepokojących. W rękach Burton marka stała się bardziej kobieca, delikatna, a równocześnie wciąż poetycka, stawiająca na bliskie kontakty mody i sztuki. Ponieważ pierwsze prace Burton tak mi się podobały, trudno mi ją dzisiaj krytykować.



McQueen lubił tworzyć spektakle. Kreował bajkowe, nierealne wizje. Co sezon zabierał nas do innego świata. Burton tworzy piękne kolekcje starając się kontynuować dzieło swojego zmarłego przyjaciela. Nie mam nic do zarzucenia projektowanym przez nią ubraniom - zapierają dech w piersiach. Jedynym zarzutem z mojej strony jest powtarzalność, mam wrażenie, jakby wszystkie trzy kolekcje Burton mogły zostać zaprojektowane w tym samym czasie, opowiadają jedną, tą samą historię, która zaczyna powoli nużyć. Myślę, że projektantce brakuje jeszcze odwagi by pozwolić sobie na większe szaleństwo, estetycznie wciąż trzyma się klimatu ostatniej zaprojektowanej przez McQueena kolekcji. Wciąż wierzę jednak, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Nie mówmy więc o minusach. Pokazuję przede wszystkim niesamowite detale, które świadczą o oddaniu i zaangażowaniu Burton. Mimo totalnego perfekcjonizmu udało jej się zachować lekkość i delikatność.



źródło: style

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz