Kolekcje pre-fall i resort są z reguły bardziej praktycznymi wersjami propozycji z głównych sezonów. Zarzuca im się często brak polotu i finezji, ale ja lubię ich pragmatyzm. Podoba mi się, że Givenchy, Celine czy McQ prezentują łatwiejsze, codzienne stroje. Że myślą o realnych potrzebach - projektują świetne płaszcze, zgrabne marynarki, proste sukienki. Nie do końca jednak pragmatyzm sprawdza się w przypadku marek takich jak Maison Martin Margiela. Choć coraz bardziej odchodzi od awangardy, nadal trzyma się specyficznego stylu, który dla mnie, jak na razie, nie znajduje przełożenia na prostszą formę.
Podoba mi się natomiast bardzo pre fall od A.L.C. Nie ma w nim może wyrafinowania MMM, ale ujmuje mnie swoją oszczędnością. Spodnie, kurtki, sukienki - skromne w formie, idealnie proste. Kolorystyka nie powala szczególną różnorodnością, i dobrze. Spodnie są wariacją wokół jednego kroju - za to niesamowicie zgrabnego. Kurtki to już standard - dopasowane skóry, luźniejsze parki, trencze. Jest świeżo, składnie, ponadczasowo.
źródło: style
Ta kolekcja ALC to jedna z tych, na którą można wymienić szafę i dzięki temu przez miesiąc komponować proste, ale ciekawe zestawy, bo przy takich ubraniach jest wiele możliwości połączeń.
OdpowiedzUsuń