Są pewni projektanci, którzy począwszy od debiutu konsekwentnie podążają swoją drogą. Już na starcie mają jasno określoną wizję, a ich kolekcje nie poddają się światowym trendom, ile raczej stanowią logiczną kontynuację pewnych założeń. Ann Demeleumeester i Rick Owens proponują inny model kobiecości, odbiegający nieco od zachodnich standardów pret-a-porter. Ich estetyka jest bardziej surowa, nieco radykalna, oszczędna i romantycznie mroczna.
Nie jest to może moja ulubiona kolekcja Demeleumeester, ale doceniam ją za konsekwencję i próbę poszukiwania nowych środków. Wiosna jest z pewnością lżejsza, więcej tu powietrza, delikatności. Mocnym punktem belgijskiej projektantki jest wykorzystanie tkanin. Nieoczywista zmysłowość gotyckich kreacji przywodzi na myśl Patti Smith.
Choć w powyższej kolekcji brakuje mi cudownych skór, z których znany jest Owens, jego propozycje tym razem urzekły mnie swoją dojrzałą oszczędnością. Proste formy, geometryczne cięcia, ograniczona kolorystyka tworzą super wyrafinowaną całość. Mimo że ubrania są poważne, nie posiadają ciężaru, nie przytłaczają. Idealnie grają kontrasty, widać, że za kolekcją kryje się pewna myśl, filozofia i nie ma tu nic z przypadku.