środa, 11 stycznia 2012

celine pre fall 2012

Już na początku tekstu potrzebne będzie wyjaśnienie: jestem fanką Phoebe Philo. Od czasów debiutu w Chloe po niedawną rewolucję w Celine, projekty Brytyjki uważam za mistrzowskie oddanie ducha naszych czasów. Philo projektuje tak, jak chcą się nosić nowoczesne, ambitne kobiety, które dawno porzuciły ubieranie się dla przyjemności mężczyzn. Propozycje z metką Celine to maksimum komfortu, jakości, szyku, którego nikt poza kobietami nie doceni. Philo rozpoczęła minimalistyczną rewolucję, wypromowała nową estetykę, wprowadziła nowe proporcje. Jej projekty są idealnie wyważone, w oszczędny sposób wyrafinowane. Przyzwyczaiła mnie do pewnego poziomu. Być może dlatego, w przypadku nowej kolekcji Celine, tym co od razu zwróciło moją uwagę, są pewne nawiązania do prac Stelli McCartney ( szara sukienka z pierwszego rzędu ma formę niemal identyczną, co złote projekty McCartney z zimy 2011) lub Rafa Simonsa (kolekcja dla Jil Sander wiosna 2011). Dla mnie, nawet jeśli jest niezamierzone, takie podobieństwo jest niedopuszczalne w przypadku projektantki tej klasy.
Poza tym, pre-fall Celine to przede wszystkim doskonałe, oversizeowe płaszcze i garnitury. Jest nonszalancko, ale z klasą. Pojawiają się zróżnicowane faktury i kroje, uspokojone wspólną kolorystyką. Coraz śmielej pojawiają się nadruki i futra. Wśród dodatków bez zmian - torby pozostają bezkonkurencyjne.





źródło: style

1 komentarz: