Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stella McCartney. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stella McCartney. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 lutego 2012

piątek, 13 stycznia 2012

stella mccartney pre fall 2012

Już się przyzwyczaiłam, że kiedy Stella McCartney pokazuje kolekcję, część z niej totalnie mnie zachwyca, a część po prostu odrzuca. Pre fall 2012 nie jest wyjątkiem. Dużym plusem są świetne garnitury, które Stella szyje z nonszalanckim sznytem, tak, że na kobiecej sylwetce stają się niesamowicie zmysłowe. Podobają mi się łączone faktury, gra poziomami materiału. Natomiast fantazja projektantki sięgająca nadruków, raczej nie trafia w mój gust. Niektóre fasony zdają się ciężkie, siermiężne - dziwi mnie, jak na tej samej rzeczy (np. żakiecie) projektantka stosuje różne proporcje. Niektóre wypadają idealnie lekko i nowocześnie, inne wtórnie i niekorzystnie. Do wielu projektów McCartney zwyczajnie też trzeba dojrzeć. Poczekam.









źródło: style, fashionologie

środa, 11 stycznia 2012

celine pre fall 2012

Już na początku tekstu potrzebne będzie wyjaśnienie: jestem fanką Phoebe Philo. Od czasów debiutu w Chloe po niedawną rewolucję w Celine, projekty Brytyjki uważam za mistrzowskie oddanie ducha naszych czasów. Philo projektuje tak, jak chcą się nosić nowoczesne, ambitne kobiety, które dawno porzuciły ubieranie się dla przyjemności mężczyzn. Propozycje z metką Celine to maksimum komfortu, jakości, szyku, którego nikt poza kobietami nie doceni. Philo rozpoczęła minimalistyczną rewolucję, wypromowała nową estetykę, wprowadziła nowe proporcje. Jej projekty są idealnie wyważone, w oszczędny sposób wyrafinowane. Przyzwyczaiła mnie do pewnego poziomu. Być może dlatego, w przypadku nowej kolekcji Celine, tym co od razu zwróciło moją uwagę, są pewne nawiązania do prac Stelli McCartney ( szara sukienka z pierwszego rzędu ma formę niemal identyczną, co złote projekty McCartney z zimy 2011) lub Rafa Simonsa (kolekcja dla Jil Sander wiosna 2011). Dla mnie, nawet jeśli jest niezamierzone, takie podobieństwo jest niedopuszczalne w przypadku projektantki tej klasy.
Poza tym, pre-fall Celine to przede wszystkim doskonałe, oversizeowe płaszcze i garnitury. Jest nonszalancko, ale z klasą. Pojawiają się zróżnicowane faktury i kroje, uspokojone wspólną kolorystyką. Coraz śmielej pojawiają się nadruki i futra. Wśród dodatków bez zmian - torby pozostają bezkonkurencyjne.





źródło: style

czwartek, 6 października 2011

stella mccartney spring summer 2012

Stella wraca do formy. Jej najnowsza kolekcja jest prosta, świeża, perfekcyjna. Niewymuszona elegancja i lekkość. Krótkie, zmysłowe sukienki, miękkie kombinezony, zabawa wzorem - wszystko to sprawia, że propozycje Stelli są jednocześnie dojrzałe i wdzięczne. Wygląda na to, ze projektantka odnosi największy sukces wtedy, gdy zbytnio nie komplikuje.



W tym sezonie McCartney wróciła do formy bliższej ciału, dzięki której delikatnie podkreśla sylwetkę. Kolekcja jest graficznie czysta- albo monochromatyczna, albo precyzyjnie zadrukowana. W detalach ciekawa zabawa materiałem, rozmaite wycięcia podkreślają kształty. Nieoczywista afirmacja kobiecości w wersji modern.




źródło:style

piątek, 29 lipca 2011

rollercoaster ze Stellą

Stella McCartney jest jedną z pozornie uprzywilejowanych osób posiadających znane nazwisko. Jej kariera pokazuje przywilej często zmienia się w przeszkodę. Siła McCartney polega na tym, że nie stara się za wszelką cenę udowodnić, że jej sukces jest oparty na talencie, a nie nazwisku. Jej kolekcje są wyważone, nie prowokują, ale stanowią realistyczną odpowiedź na to, czego pragną kobiety. Choć początki nie były łatwe. Jej debiutancka kolekcja nie spotkała się z dobrym przyjęciem. Dopiero zimowa kolekcja z 2003 roku (czwarta pod własnym nazwiskiem) zdobyła uznanie klientów i krytyków. McCartney pokazała wywarzony rock&roll, postawiła na proste formy i dobre krawiectwo. Jej znakiem rozpoznawczym stały się luźne sukienki o lekko sportowym zacięciu, casualowe dzianiny, świetnie skrojone dopasowane rurki. Projektując z myślą o sobie, Stella McCartney trafiła w gust wielu dojrzałych i pewnych siebie kobiet, ceniących swobodną, lekką, a jednocześnie wyrafinowaną modę. Wyznaczyła standardy power dress nowego stulecia.


Nie wszystkie propozycje McCartney trafiają do mnie w tym samym stopniu. Brakuje mi u niej ciągłości formy, są raczej wzloty i upadki. Niektóre jej projekty wywołują zachwyt, inne są zupełnie obojętne, jeszcze inne wydają się po prostu brzydkie. Za jedną z jej najlepszych kolekcji uważam tę zimową z zeszłego roku. Funkcjonalny minimalizm, świetne kroje, piękne materiały. Jednak po kilku dobrych kolekcjach z rzędu, którymi prawie udowodniła, że zapracowała na swoją pozycję, Stella stworzyła zupełnie nijaką kolekcję letnią, obalając stwierdzenie, jakoby była projektantką, która doskonale wie, czego chcą kobiety. Ubrania były proste i wygodne, ale zupełnie pozbawione kobiecości, nieco siermiężne, zbyt zakotwiczone w przeszłości. Do tego te wzory. O ile banany Prady działały świetnie, tak cytrusy od Stelli sprawdziły się średnio.


Nie odmawiam McCarteny umiejętności projektowania kobiecych, niezobowiązujących strojów. Wystarczy sięgnąć parę sezonów wstecz- chociażby do lata 2009 czy minionego roku. Jedwabne kombinezony, kolorowe sukienki- to z czego Stella jest znana, w idealnym stylu sexy na luzie. Garnitury, obszerne, dojrzalsze, wciąż jednak niepozbawione lekkości i świeżości. Dlatego bardzo czekałam na najnowszą kolekcję. I znowu jest tak, że część rzeczy chciałabym prosto z wybiegu zamknąć w szafie, a o części zapomnieć. Co jest na plus? Typowa dla McCartney gra pomiędzy damskim a męskim, zmysłowa lekkość prześwitujących materiałów, proste dopasowane sukienki, oversize’owe dzianiny. Na minusie – bezkształtne formy wielu marynarek, płaszczy i sukienek, zbyt obszerne, zbyt męskie. Znowu nietrafione wzory – głośne złoto czarne nadruki. Sprawdziły się standardy projektantki – wieczorowy smoking, sportowe sukienki. Za mało. 


Źródło: style.com