Londyński Tydzień Mody to dla mnie trzy rzeczy - ostoja brytyjskości czyli Burberry, krawiectwo nawiązujące do tradycji Saville Row - Paul Smith czy McQ oraz młode talenty bawiące się wzorem i kolorem (Katrantrazou, Saunders, Kane). Trudno mi wyjść poza ten schemat myślowy. Poniżej kilka kolekcji z Londynu.
Antonio Berardi
Finezją poprzedniej kolekcji absolutnie powalił, w tym sezonie już mniej. Doceniam próbę podjęcia nowego tematu. Projektant odchodzi od delikatności na rzecz bardziej architektonicznych sylwetek. Podoba mi się jego budowanie form, zestawianie faktur, jednak całość na razie nieco przyciężka, mało finezyjna. Nie pomaga również mało korzystna stylizacja całości.
McQ
Pierwszy pokaz McQ udowadnia, że młodsza linia nie ustępuje kolekcjom Alexander McQueen. Jest w nim romantyzm, doskonałe krawiectwo, pewna surowość i fantazja jednocześnie. W kolekcji znalazło się sporo odwołań do głównej linii, ale zinterpretowanych w dużo lżejszy, bardziej przystępny sposób.
Erdem
Erdem Moralioglu najmocniej kojarzy mi się z kwiatowymi nadrukami. Nie zabrakło ich także w najnowszej kolekcji. Doceniam pewną lekkość, nastrój, poezję, którą projektant przemyca w swoich pracach. Jego ubrania są kobiece, radosne, ale nie słodkie. Na zimę nieco poważnieją. Printy stają się bardziej abstrakcyjne. Erdem dodaje szczyptę pikanterii, łączy plastik i gumę z koronkami i jedwabiem, buduje bardziej tajemniczy nastrój. Stawia na mocniejsze kroje, gdzieniegdzie łagodzone delikatnymi sukienkami.
Pringle of Scotland
Alistair Carr rozkręca się w Pringle, które dla mnie jest synonimem brytyjskiej mody. Dużo dzianin, zapożyczeń z męskiej szafy, w wydaniu Carra nowocześnie i świeżo. Plamy koloru i wzory łączone są w czysty, graficzny sposób. Miękkie dzianiny łagodzą proste formy płaszczy i żakietów. Lata 60 mieszają się z 80, a całość zamykają nowoczesne dodatki.
Burberry
Christopher Bailey wpada dla mnie w koleinę własnych wyobrażeń na temat tego, czym jest Burberry. W jego kolekcjach nieuchronnie pojawia się tweed, dominują okrycia wierzchnie. Nie ma co prawda słynnej kratki i coraz mniej eksploatuje się ideę trencza, jednak powtarzalne sylwetki stają się problemem. Wśród damskich sylwetek nie było ani jednej pary spodni, a wszystkie stylizacje obejmowały obowiązkowy pasek w talii. Pomijając wymienione zarzuty- Bailey jest mistrzem tworzenia nostalgicznie poetyckiego klimatu, który podnosi wartości estetyczne całości.
Mary Katrantzou
Podziwiam umiejętność bawienia się wzorem, kolorem i formą. Wszystko bardzo mocne, ale w całości wychodzi spójnie i lekko. Dzięki plastycznej wyobraźni i skupieniu jej najnowsza kolekcja staje się nieomal konceptualna w przestrzenności i symbolice wzorów. Całość musiała być dobrze przemyślana, by Katrantzou opanowała mnogość środków, tworząc piękną i absolutnie wyjątkową kolekcję.
Christopher Kane
Kolejny brytyjski projektant, kojarzony przeze mnie mocno z kolorem i wzorem, tym razem przeszedł na mroczną stronę. Kane tym razem buduje kolekcję w mocno zdyscyplinowany, graficzny sposób. Wzorów używa strategicznie, ciemne kolory tworzą niemal monochromatyczną paletę. Dominuje skóra i sztywne materiały tworzące zarysowane kształty.
Paul Smith
Uwielbiam androgeniczny szyk Paula Smitha. W jego kolekcjach nie potrzeba wiele - piękne kroje bronią się same. Paradoksalnie, używając cytatów z męskiej szafy, Smith w nieoczywisty sposób podkreśla kobiecość. Paleta kolorów, mimo że ograniczona dzięki zestawieniu faktur nabiera głębi.